sobota, 22 lutego 2014

Imagin: Walentynki. *o* (cz. V - Last part)

Wysiadam z samochodu, obchodzę go dookoła i otwieram jej drzwi. Stanąłem pod jej ulubioną restauracją - wiedziałem, że wszystkie Nando's będą oblegane przez fanów i paparazzi. Podaję jej dłoń.
Wysiada i rozgląda się. W jej oczach stają łzy. Ociera je wierzchem dłoni.
 - Idziemy? - łapię ją za nadgarstek.
Kiwa głową.
Wchodzimy do środka. Bucha w nas ciepłe powietrze ze środka.
Podchodzimy do pierwszego lepszego stolika.
Odsuwam jej krzesło, po chwili już okrążam stolik.
Nerwowo poprawia sukienkę, gdy siadam. Wygląda przepięknie.
Wołam kelnera.
Podchodzi.
Składamy zamówienia. Staram się o niczym nie myśleć i chyba mi wychodzi. Gdybym zaczął o czymś myśleć, o czymkolwiek... pewnie bym się rozpłakał.
Kelner przynosi szampana. Nalewa nam do kieliszków.
 - To... co oblewamy? - pytam, unosząc kieliszek.
 - Może nic?
 - Tak nie można, trzeba coś oblać.
Marszczy brwi w ten charakterystyczny sposób, kiedy się nad czymś zastanawia.
 - Życie... - szepcze w końcu. - Nasze - unosi kieliszek w stronę mojego.
Stukamy się.

_______________________________________________________________
Takie coś krótkie mi wyszło... Mam nadzieję, że jest dobre, bo więcej nie dam rady napisać.
Przepraszam, że dopiero teraz, ale mam szlaban, a dziś... rodzice poszli na impre. ^^
Do zobaczenia! Za jakiś czas.... xx
Każdy kom. mile widziany!

sobota, 19 października 2013

Imagin: Walentynki. *o* (cz. IV)

 - Pamiętasz, gdzie się poznaliśmy?
Wstałaś z niego.
 - W Nando's? - zrobiłaś minę żartownisia. Wiedziałaś, że przed poznaniem ciebie spędzał tam dużo czasu.
 - Nie! Na imprezie u Greenie.
I nagle wróciły wszystkie wspomnienia.

                                        ***Retrospekcja***

Wieczór. Amy, ubrana w jeansy i t-shirt z nadrukiem, wita cię w drzwiach. Idziesz do salonu. 'Hey, słuchajcie, to jest t.i.' słyszysz. Wszyscy odwracają się w twoją stronę w tym, ten uroczy blondynek. Czujesz ciepło napływające do twojej twarzy. 'Cześć' mówisz cicho i siadasz. W połowie imprezy podchodzi do ciebie. 'Would you like to dance?'. 'No, I don't dance' odpowiadasz. 'Why?' zaczyna cię namawiać. ''cause I can't'. 'No, chodź, będzie fajnie, nie puszczę cię'. Zgadzasz się. Wyciąga rękę w twoją stronę. Podajesz mu swoją i wstajesz. Tańczycie chwilę. 'Jak masz na imię?' pytasz go. 'Niall, masz tt?'. 'A kto nie ma?' śmiejesz się. 'Podasz?' patrzy na ciebie szklanymi oczami. Podajesz mu swój username. 'Jutro dam ci follow' mówi. 'Do jutra na pewno zapomnisz'.

                                        ***Koniec retrospekcji***

Nie zapomniał...
Wstał z kanapy.
 - Pamiętasz, jak wtedy tańczyliśmy? Twoje ręce na moich ramionach - wziął je i położył tam. - Moje na twoich biodrach..
 - Tak i pamiętam też, jak wylądowałam na trzy dni w szpitalu,gdy się dowiedziałam, że ty, to ty - przerwałaś mu. - Czemu mi nie powiedziałeś?
 - Bo nie pytałaś, proste i logiczne.
 - To.. skąd wiedziałeś, że to ja jestem tą jedyną?
 - Po prostu.. A potem nasze pierwsze spotkanie, pamiętasz?

                                        ***Retrospekcja***

Stoisz w sklepie, przed półką z alkoholem. Pociągasz nosem i wycierasz go końcem rękawa. Jeżeli cię teraz ktoś zobaczy, nieźle się zdziwi. Wybiegasz ze sklepu, ocierając łzy. Za drzwiami wpadasz na kogoś, ale biegniesz dalej, nie odwracasz się za siebie. 'T.i.' ktoś cię woła. Wpadasz za róg sklepu. Deszcz kapie ci na głowę. Podwijasz szybko rękaw i wyjmujesz z kieszeni żyletkę. Tuż przed zetknięciem jej ostrza z twoją ręką, ktoś łapie cię za nadgarstki. Patrzysz w górę. Widzisz w jego niebieskich oczach dziwne uczucie, zwane rozczarowaniem pomieszane ze smutkiem i strachem. 'Nie rób tego, kocham cię' przytula cię, a ty zaczynasz szlochać mu w ramię. Opuszczasz ręce wzdłuż ciała i żyletka spada na ziemię. Kiedy wreszcie się uspokajasz, mówi do ciebie: 'Chodź może pójdziemy coś zjeść i opowiesz mi, co się stało'. Zgadzasz się.

                                        ***Koniec retrospekcji***

 - Pamiętam - powiedziałaś. - Czemu za mną pobiegłeś?
 - Bo nie potrafię patrzeć, jak płaczesz i coś cię boli.
 - Wiem...

________________________________________________________________________
Przepraszam Was, że dopiero teraz... ale najpierw byłam chora, potem wróciłam do szkoły.. i się zaczęło. Zrobić to. Nauczyć się tego...zwariuję. ;/ Mam nadzieję, ze następna część, jak również ostatnia pojawi się kiedy będą dwa komentarze. :3
Kocham Was. <3 xoxo

czwartek, 3 października 2013

Imagin: Walentynki. *o* (cz. III)

Wstałaś i usiadłaś na czarnym fotelu biurowym.
 - Tak, na pewno - obróciłaś się w stronę komputera.
Niall się nie wylogował z tt. Napisałaś za niego tweeta: 'siedzę w domu z rodzinką, dalsza część nauki, co mogę dać Liamowi. xx'.Drugiego napisałaś do Liama: 'dzięki, że zostaniesz z Liamem ~ t.i.' i dałaś follow kilku directioners. Zalogowałaś się na swój profil. Pierwsza interakcja była od jakiejś fanki: 'znów włamałaś się na konto Nialla?'. Retweetnęłaś tego tweeta i odpisałaś: 'nie, po prostu zapomniał się wylogować. x'. Dziewczyny już wiedziały, że trzeba sprawdzić, kto nowy dał im follow. Większość pytało o Liama. Odpisałaś tylko dwóm i szybko wyszłaś z tt. Odwróciłaś się na fotelu.
 - Gdzie jest Liam? - spytałaś, bo Nialler siedział sam na kanapie.
Podszedł do ciebie i przykucnął. Spojrzał ci w oczy.
 - W kuchni. Na podłodze. Położyłem mu kocyk i dałem zabawki.
 - Jakie zabawki?
 - Gryzaki i całą resztę.
 - Co teraz będziemy robić?
 - Nie wiem, możemy pooglądać tv i poleżeć.
 - Okay - powiedziałaś i go pocałowałaś.
Wstał i pociągnął cię do góry. Przytulił cię, aż ci się stopy oderwały od podłogi i przeszedł w stronę kanapy. Położył się i ułożył sobie ciebie na piersi tak, jak wcześniej spał Liam. Sięgnął po pilot i włączył jakiś film.
Pięć minut później doszedł cię płacz, jakby z oddali...
 - Niall, zajmij się Liamem - mruknęłaś.
Kiedy płacz nie ustał, podniosłaś się.
 - O, mój Boże, Liam! - szybko pobiegłaś do kuchni.
Okazało się, że Liam przekręcił się na brzuch i nie mógł wrócić na plecy. Zapłakany maluszek...
Pomogłaś mu się obrócić na plecki, wzięłaś go na ręce i przytuliłaś, jednak nadal płakał.
 - Sz... - włożyłaś mu zgięcie małego palca do buźki i wstawiłaś wodę na mleko. Położyłaś go na blacie w kuchni. Szybko zrobiłaś mleko i poszłaś z nim i Liamem do salonu. Dałaś mu butelkę i otarłaś łezki. Zaczął przysypiać, zamknął oczka i przestał ciągnąć. Kiedy miałaś już pewność, że się nie obudzi, wyjęłaś mu butelkę z buzi i położyłaś go na miękkim dywanie. Złapałaś koc i przykryłaś go. Wstałaś i zbliżyłaś się do Nialla. Nachyliłaś się nad nim, wsunęłaś ręce między jego ciało,a ramiona i przytuliłaś go, stojąc na jednej nodze. Ten to musi mieć mocny sen.
Chciałaś go puścić, nim się przewrócisz, ale niestety, twoje ciało przeciążyło i spadłaś na niego.
Jęknął i się obudził. Zaśmiałaś się nerwowo, a on spojrzał na ciebie i też to zrobił.
Leżeliście tak ze dwadzieścia minut i się śmialiście, bo on nie przestawał. Cud, że nie obudziliście Liama. Gdy wreszcie przestaliście się śmiać, zapytał:
 - Która godzina?
 - A nie wiem, wiesz?
Zerknął na zegarek.
 - Za godzinę Liam i Danielle przyjdą - westchnął.
 - Czemu ściągasz Liama i Danielle, nie byłoby prościej Liama i Sophię?
 - Może i byłoby, ale Sophii nie ufam, tak jak Danielle.
 - Mamy się już zbierać?
 - Nie wiem, szczerze? Zostałbym w domu.
 - Odwołuj Liama i Danielle.
 - CO? - zdziwił się.
Zaśmiałaś się.
 - Kocham cię - powiedziałaś.
Pocałował cię w nos.

__________________________________________________________________________

Dwa komentarze i nowa część! Oł jeee, trochę długie to chyba wyszło. ;/

sobota, 21 września 2013

Imagin: Walentynki. *o* (cz. II)

UWAGA. IMAGIN + 18. WCZYTUJESZ SIĘ NA WŁASNE RYZYKO.<-NIE IGNOROWAĆ. 


Liam ziewnął.

 - Co mu dałeś do jedzenia?
 - Nic.
 - Na pewno?
 - Tak, dałem mu tylko wody z cukrem.
 - Daj mi go - wyciągnęłaś ręce w stronę waszego aniołka.
 - Na dwudziestą mamy zarezerwowany stolik. Dzwoniłem już do Liama i Danielle. Mam nadzieję, że domu nam nie rozniosą.
 - A czemu mieliby to zrobić? - spytałaś.
 - Wiesz.. Walentynki, sam na sam... - wymruczał ci do ucha i złapał lekko zębami skórę pod nim.
 - Ogarnij się, Horan, mam dziecko na rękach - zażartowałaś.
 - Połóż go na brzuszku na dywanie - gdy to zrobiłaś, zaczął płakać tak rzewnie, że chciałaś go zabrać. 
Niall, tymczasem, grzebał w poduszkach od kanapy.
 - O, jest! - wyjął pilota. - A teraz, mały gościu - niby żartował, jednak oczy miał smutne - powiesz nam, co chcesz oglądać - puścił ci oko.
 - Nie mów tak do dziecka - oburzyłaś się.
 - Dobrze, skarbie - zaczął skakać po kanałach. Kiedy trafił na mecz, płacz się urwał. Nie mogłaś wyjść ze zdziwienia - taki podobny do Nialla... - A jak myślisz, udałoby mi się to zrobić z nim na rękach? - ogarnął wzrokiem cały dół.
 - Ile mamy czasu dla siebie?
Zaśmiał się.
 - Idealnie, by pójść na górę i wziąć zimny prysznic.
Wstałaś i wzięłaś go za rękę.
 - To, co my tu jeszcze robimy? - stanęłaś przodem do niego i zakołysałaś waszymi splecionymi palcami.
Spojrzał na twój uśmiech, spuścił wzrok i parsknął.
 - Dobra, chodźmy - wstał, przy okazji zwalając z siebie koc.
Pobiegliście do łazienki na górze. Zaczęliście się tam rozbierać. Najpierw zdjęłaś balerinki, a on koszulę. Kiedy zobaczyłaś jego tors, momentalnie chciałaś się do niego przytulić. Ale po chwili ta chęć minęła i zastąpiło ją dzikie pożądanie.
Pierwsza weszłaś pod prysznic. Stałaś tyłem do wejścia.
Kiedy do ciebie dołączył, objął cię ramionami.
Odwróciłaś się. Zdążyłaś na niego tylko zerknąć, nim zaczął cię całować.
Przycisnął cię do ściany własnym ciałem. Za każdym razem, gdy wykonywał pchnięcie, drapałaś go paznokciami po plecach.
Kabina aż zaparowała od waszych oddechów i ciepła ciał. Bo woda z prysznica leciała zimna.
Co chwilę jęczałaś mu w usta.
Woda kapała mu z włosów i spływała po twarzy.
Nagle nastąpił przełom. 
Tuż przed dojściem, wyjął go z ciebie i dwa razy poruszył nim ręką, aż biała maź nie wytrysnęła na jego brzuch.
Uklękłaś przed nim i zlizałaś kleistą substancję.
Zaczęliście się mydlić. Cały prysznic, gdyby nie to, co tam jeszcze robiliście, oprócz mycia, zająłby wam dziesięć minut. A tak spędziliście w nim dwadzieścia pięć. Dwadzieścia pięć, ale jak przyjemnych...
Gdy wyszliście spod prysznica, ubraliście się i zeszliście na dół. 
Liam jeszcze słuchał. Usiadłaś koło niego. Spojrzał na ciebie swoimi, szafirowymi oczkami. Podłożyłaś mu swój palec do piąstki i powiedziałaś:
 - Co, kochanie... - na, co on zaczął płakać, a ty wzięłaś go na ręce.
 - Pamiętasz, jak rozmawialiśmy o imionach dla Liama?
 - Tak, od razu powiedziałeś, że to będzie chłopiec i ma się nazywać Liam.
Zaśmiał się.
 - A ty chciałaś dziewczynkę, Alice. Czemu Alice?
 - Bo czytałam... - urwałaś.
Ukląkł koło ciebie i 'przejął' Liama.
 - Może kiedyś.. - szepnął. - Spójrz, patrzy na ciebie, interesuje go, kim jesteś - uśmiechnął się. Ty również.

________________________________________________________________________

Dwa komentarze i następna część/ następny imagin :D
Pamiętajcie o tym, że możecie mi zostawiać swoje usernames z tt pod notkami, to będę Was informowała.
Follow me=follow back. 

piątek, 13 września 2013

Imagin: Walentynki. *o* (cz. I/-*)

UWAGA. Najbliższy imagin, albo coś innego pojawi się.. hm.. w piątek/sobotę, albo trochę wcześniej, jako iż wróciłam już do szkoły i w domu jestem po..18.00 najwcześniej. DZIĘKUJĘ, że poczekacie. xoxo

Obudziłaś się. Od razu zauważyłaś, że jego przy tobie nie ma. Ciekawiło cię strasznie, gdzie poszedł. 
Wstałaś. Weszłaś do łazienki i pod prysznic. Zobaczyłaś tam karteczkę z jego pismem: "Podążaj za karteczkami". Niewiele ci to dało. Nie miałaś pojęcia, co on chciał zrobić.
Odkręciłaś ciepłą wodę. Kiedy skończyłaś, wyszłaś spod prysznica i podeszłaś do lustra. Tam znalazłaś jeszcze jedną karteczkę. "Ubierz się ładnie. :)" głosił napis. Czyli, że diabli wzięli cały dzień w jego ciuchach przed telewizorem. 
Mimo wszystko ruszyłaś do sypialni. Przeglądałaś powoli ubrania, nie wiedząc, co na siebie włożyć. W końcu zauważyłaś tą samą sukienkę, w której go poznałaś. A na niej karteczkę: "Może to? ;)" Założyłaś ją czym prędzej. Dyktował ci warunki, co było dziwne. Bo zwykle ty dowodziłaś.
Kolejna karteczka była na drzwiach i kazała ci zejść na dół: "Będę tam na Ciebie czekał." i rzeczywiście. Czekał. Chyba trochę za długo, bo z kanapy dochodził cię jego miarowy oddech.
Stół był zastawiony. Zrobił to wszystko dla ciebie. W oczach zakręciły ci się łzy.
Zbliżyłaś się do kanapy. No i prawda, spał, ale nie sam. Na jego piersi spał też wasz malutki aniołek. Dwa blond aniołki. Mieć taki skarb...




Musnęłaś ich obu wargami w czoło.

Ten większy aniołek mruknął tylko coś i odwrócił głowę w stronę oparcia od kanapy.
Przykryłaś ich kocem, a sama postanowiłaś sprawdzić, co znajduje się na stole. Wzięłaś talerz tostów, ale twój wzrok przykuła karteczka, leżąca na jednym talerzu. Pisało na niej: "Happy Valentine's Day, B-by". Zdziwiłaś się. To już rok? Rok? Tak szybko? Nie wierzę. 
Usiadłaś na środku dywanu, przed kanapą i przyglądałaś się im, jedząc tosty.
Malutki obudził się po chwili, obrócił główkę w twoją stronę i spojrzał na ciebie tymi, samymi, niebieskimi oczkami, które miał też Niall.
Uśmiechnęłaś się na ten widok.
Zamknął oczy, ale zaraz je otworzył.
 - Kocham cię - szepnęłaś do niego.
Włożył sobie piąstkę do buzi.
Niall obudził się dziesięć minut później. Zerknął na maluszka, potem na ciebie i uśmiechnął się.



 - Przepraszam - powiedział i się zaśmiał.

 - Nic nie szkodzi. Chciałeś dobrze.
Usiadł powoli i położył sobie Liama na kolanach.



Wstałaś i usiadłaś koło niego.

Spojrzał ci w oczy.
 - Szczęśliwych Walentynek, kochanie.
 - Szczęśliwych - oparłaś głowę o jego ramię i się uśmiechnęłaś....

_____________________________________________________________________

*cz. I/- - nie wiem, czy robić z tego coś dłuższego.. chcecie? Piszcie w komentarzach.
Wiem, że co poniektóre osoby chcą mnie teraz zabić za Liama. ;3 Ale, co? Nie było go? Był i patrzył na Ciebie. ILY.

Kochałem tylko jedzenie i... (cz. III wer. II - Last Part)

UWAGA. EPIZOD +18. MAŁYM DZIECIOM RADZĘ ZASŁONIĆ OCZY. xD


A i tak... nikt nie posłucha..



Poruszam się w niej. Dość szybko. "Niall." jęczy mi do ucha. Zwalniam.

***
Budzę się. W środku nocy. Podchodzę do okna. Otwieram je. Wciągam rześkie. Nocne powietrze. I zamykam okno.
***
"Niall". Budzi się. Słyszę jak się przesiada. I podjeżdża. Nie odwracam się. "Co jest?". Patrzę na jej obrzmiały brzuch. Łapie się parapetu. Wstaje. I przytula do mnie. "Czym się martwisz?". Zamiast odpowiedzieć przytulam ją. "Powiedz mi, co cię martwi, to pomartwimy się razem." "Ja się nie martwię" Odpowiadam wreszcie. Obracam się z nią w ramionach. W okół własnej osi. Kilka razy. Po czym opadam na łóżko. Z nią na kolanach. "Tylko?" Opiera głowę o moje ramię. Patrzę w jej oczy. "Tylko boję się, cholernie się boję". "Czego?" pyta. "Raczej, o co" przytulam ją. I przykładam policzek. Do czubka jej głowy. "Więc, o co?" Wtula się. W moją pierś. "Już o nic." Całuję ją. W ogromnej desperacji.
****
 - Chodź tu, ty, mały potworku! - biegnie za małą. Udało jej się wyjść prawie na prostą z choroby.
 - Nie ce do mamy, nie ce! - odkrzykuje Chloe, piskliwym głosikiem.
 - Aww.. spójrz na moje dziewczyny.. - na sam widok chce mi się uśmiechać.
 - Proszę cię, powiedz mi, kogo tak naprawdę kochałeś - zwraca na siebie moją uwagę fan, za łzami w oczach.
 - Kochałem tylko ją i jedzenie. I oczywiście, jeszcze moich fanów. Fanów 1D.
 - I to już koniec waszej historii?
 - Proszę cię, to dopiero początek! - odpowiadam z szatańskim uśmiechem i zaczynam biec za małą. 

________________________________________________________________________
W sumie, to to miała być niespodzianka, ale.. w następnym imaginie pojawi się Liam. :D
Możecie zostawiać swoje usernames pod notkami, to będę Was powiadamiać.
Pamiętajcie Follow me = follow back. ILYSM.
Tym razem nie będę Was szantażować, jak przepiszę to wstawię, ale każdy komentarz mile widziany! :)

czwartek, 12 września 2013

Kochałem tylko jedzenie i... (cz. II wer. II)

WERSJA Z HAPPYENDEM.
*Dom Nialla w Londynie, rok 2017.*

"Niall, co robisz?" Znowu to samo pytanie. Znowu zadał je Harry. Znowu siedzę. W tym samym miejscu. Znowu taka sama odpowiedź. Z moich ust. Czyli: "Czekam". Kolejne pytanie. Tym razem chce wiedzieć. Na co czekam. Wskazuję mu podbródkiem telefon. Leżący na łóżku. Już wie. O co chodzi. Przychodzi tu codziennie. Codziennie zadaje to pytanie. A ja codziennie odpowiadam to samo. Bo nikt jeszcze nie zadzwonił. Nikt. Wiem, że to jest. Jak czekanie na powtórne przyjście Jezusa. Ale jestem pewien. Że ktoś prędzej, czy później zadzwoni. Ktoś. Z informacją, gdzie ona jest. Ale póki, co muszę czekać i być cierpliwym. Bo bez tej cierpliwości. Chyba bym się już zabił. Ale nie chcę tak kończyć. Bez zobaczenia jej. Wolałbym umrzeć. Patrząc na nią.
Wreszcie dzwoni. Odbieram. Słyszę dziwny głos. Kobiecy głos. Który krzyczy. Coś w niezrozumiałym języku. W tle słychać głosy dzieci. W końcu odzywa się do mnie. "Znam username dziewczyny, której szukasz. Siedziała koło mnie na waszym koncercie." Bożę, TAK. O takie coś właśnie mi chodziło. Podaje mi username i się rozłącza. Czym prędzej wpisuję twitterowy username. I moim oczom. Ukazuje się. Długa lista. Podobnych usernames. Wchodzę w pierwszy lepszy profil. To ona. Dotykam palcem ikonki. I nie mam już wątpliwości. Idę w dół. Patrzę na jej ostatnie tweety. Ostatniego napisała. Ponad rok temu. Załamuję się. Daję jej follow. Piszę na dm: 'do u live?'. Nie odpowiada. Rzucam telefon. Znowu na łóżko. I czekam. Czekam na jakąkolwiek odpowiedź z jej strony.
***
Siedziałem. Na tym samym stadionie. W tym samym miejscu. Co ona. Trzy lata temu. I myślałem. O całym moim życiu. Całe swoje życie. Szukałem jej. Nic nie odpisała. Szkoda Ale trzeba czekać. Przejrzałem już. Wszystkie jej tweety. Co roku. Wchodziła na dwa dni. I się rozpisywała. Znowu mi. Telefon zadzwonił. Odebrałem. "Niall, jak się trzymasz?" Mama. "Znalazłem ją, ale nie odpowiada." "Bądź cierpliwy." Rozłączyła się. Miałem ochotę płakać. Jednak nie teraz. Nie w tym momencie. A najlepiej. Nigdy więcej. Tyle już wypłakałem. Że starczy. Posiadanie jej numeru telefonu wiele by zmieniło, prawda, Niall? O tak, bardzo wiele. Nawet nie wiesz. Jak bardzo. Wszedłem na TT. A nuż, ktoś się domyślił. Nie. Jeszcze raz. Odwiedziłem jej profil. Nowy tweet. Znowu do mnie. 'Niall, I'm livin'.' Początkowo to. Do mnie nie dotarło. Jak niegdyś to. Że może umrzeć. Włożyłem telefon. Znowu do kieszeni. I nadal tak siedziałem. Co ona napisała? Wyjąłem telefon po raz drugi. Po raz drugi tego dnia odwiedziłem jej profil. Tym razem. Zupełnie inny tweet. 'let's meet in the same room tomorrow.' Odpisałem 'ok'. W zamian dostałem uśmieszek.
***
Zaczęło padać. Nie przejąłem się tym. Zaraz i tak. Zamkną dach. Chyba pora się zbierać. Wstałem z trawy. I zacząłem iść. Do tego samego hotelu. Do tego samego pokoju.
***
Byłem sam. Tylko ja. Telewizor. Tamta kanapa. I tamto łóżko. Wszedł Harry. Tylko on wiedział, gdzie jestem. Tylko jemu powiedziałem. Powiedział. Że mam wracać. Do chłopaków. Zignorowałem go. Zamiast mu odpowiedzieć. Uśmiechnąłem się do niego szeroko. Zapytał. O co chodzi. Pokazałem mu interakcje. "Ona żyje!" Wykrzyczał. A po moich polikach. Znowu popłynęły łzy. Ale tym razem. To były łzy szczęścia.
***
Poszedłem do łazienki. Nadal tam pachniało. Tym samym mydłem. Wziąłem z tamtąd. Koszulkę. Koszulkę z napisem: "I Love Every Crazy Mofos". Chciałem ją jej pokazać. Wyszedłem. Położyłem się spać.
Budzę się. Ktoś koło mnie leży. No, tak. To ona. Uwielbiam się przy niej budzić. Dawniej myślałem, że zostanę sam. Jako jedyny. Ale nie. Los się do mnie uśmiechnął. I postawił na drodze. Kogoś takiego. Jak ona. Kocham. Jej zapach. Jej włosy. Jej wszystko. Zakochałem się w niej. Bo była. Zabawna. Słodka. I tyle przeżyła. I tak już zostanie. Obracam na palcu srebrną obrączkę. A ona wtula się we mnie. Całuję ją w czubek nosa. A o tym nikt nie musi już wiedzieć..


___________________________________________________________________----
Przepisuję już z kartek trzecią część. :D Cieszycie się?
Dwa komentarze i wstawiam. ;3